sobota, 23 stycznia 2010

Z innej beczki...


Na ekrany kin wszedł film, w którym wykorzystano muzykę miasteckiej grupy punk rockowej WC. Nawet zbieżność nazw zespołów tego z lat osiemdziesiątych i tego w filmie (WCK - skrót od tytułu filmu - tak mówi reżyser) raczej nie jest przypadkowa.

Miło, że po prawie 28 latach, ktoś zapamiętał tamten czas, kiedy to w Miastku było głośno od muzyki płynącej z płonących "Defili" i mało rytmicznych uderzeń w membranę (wielokrotnie połataną taśmą klejącą) zdezelowanego werbla i tępej "stopy" tzw. "garów", które do "klubu" przyniósł Jerzyk Reinert.

Film "Wszystko co kocham", to o nim mowa, przypomniał niektórym cztedziesto- i pięćdziesięciolatkom ich młodość i ideały (z którymi tak bardzo walczyli) oraz utwierdził, że ich działania wcale nie były takie głupie, jak co niektórzy starali się im wmówić.

Niebawem film dotrze do Miastka i wtedy będzie można skonfrontować filmową fikcję z tamtym czasem, który pozostał w pamięci i w dokumentach jego głównych aktorów.

Co prawda film nie mówi o Miastku, o ludziach tu żyjących i o naszej sytuacji, ale jest wypadkową uśrednioną sytuacji młodych ludzi w tamtym okresie.

Na zdjęciu powyżej bohaterowie rocka lat osiemdziesiątych w Miastku, natomiast poniżej "Łazienka" z filmu "Wszystko co kocham"

1 komentarz:

  1. Witaj po...latach.To miło,że odkurzyłeś coś,co było naszym "pięknym czasem",choć przyznam,że potraktowałeś mnie troszkę obcesowo...gdy zjawiłem się u Ciebie t/z kierownika k/o MDK, jesienią 1980r.z zapytaniem(czy mogę tu pograć na swojej perkusji,bo mnie z chaty wygonili,to powiedziałeś,że pani dyrektor jest anty muzykalna,t/z że folklor,to owszem,ale szarpidruty to zapomnij.Jako,że opornik jestem i czarownik zarazem-Pani Dyrka pękła i pozwoliła mi ale tylko we wtorki wieczorami,gdy jej nie było.Na pewno pamiętasz,że onegdaj byłem kolorowym hipisem w mocno połatanych wycieruchach,a kwiatki na moich bębnach,to tylko kawałek barwnego świata w naszej szarej ówczesności. Niech żyje Pani Dyrektor-mogę grać! Było super ,tylko trochę nudno. Raz odwiedził mnie Zenek Kajda i u jego boku próbowałem jazzu.A potem zajrzał do sali młody,że on by tak gitarę przyniósł i może by tak razem coś pograć?Pani dyrektor-ale gdy mnie nie ma-o.k. Dokoptował obwieś z gitarą i Lidka Hendel-pierwszy wokal,nawet mi młody proponował darcie gęby,ale ja w sercu byłem hipem i nie pasowało mi tak razem z punkami w jednej kapeli...wtedy dopiero Ty wyciągnąłes do nas rękę i uzyskałeś aprobatę szefostwa.Zaczęło się dziać tak naprawdę.Umacniało się WC,oraz Credo,o którym zapomniałeś.No i oczywiście Grupa Wuja Jana.W tym czasie zarówno w WC jak i u Jana na próbach grałem ja. Pamiętam pierwszy koncert WC gdzie w trakcie urwał się łańcuszek napędu fussmaschiny-czy stopy od bębna i zamiast nogą to rytm wybijałem prawą ręka na ostatnim kotle. Zauważył to Kulas-perkusista z Credo i gestem ręki wskazał mi Credowego Szpaderskiego. Szybkie przejście,akcent w czynel i już tam byłem-niczym za kółkiem mercedesa. A na koniec podłączyłeś echolanę i Ty z Adasiem na gitarach, a ja na harmonijce i na flecie daliśmy upust fantazjom. I to było właśnie piękne! Nie trema lecz serce hipa nie chciało grać z punkami,ale to właśnie od tego hipa i jego starej jak świat ,kwiecistej perkusji z naciągami ze skóry koziej wszystko się zaczęło. Myślę,że gdzieś tam w historycznej rubryce powinieneś to napisać,tak po prostu-...po wieloletniej przerwie, pojawił się J.R.-hipis z perkusją w kwiatki i odrodził młodzieżowy ruch muzyczny. Jeżeli jesteś zainteresowany to mam gdzieś dwie fotki z tamtych lat-takie za bębnami.Pozdrawiam gorąco-Jerzy Reinert.

    OdpowiedzUsuń